6 mitów firm windykacyjnych
6 mitów firm windykacyjnych
Poniżej przedstawiamy 6 mitów firm windykacyjnych jakimi jesteśmy często karmieni
Mit 1 – dostałeś pismo więc jesteś nam winien pieniądze
Dostajesz pismo z firmy windykacyjnej i nie wiesz o co chodzi? Prawdopodobnie stałeś się ofiarą oszustwa. Firma taka kupiła za minimalną kwotę jakiś twój stary, nierozliczony „dług”. Mógł to być jakiś kredyt, kupiony na raty sprzęt, niedopłacony rachunek telefoniczny albo coś również drobnego o czym dawno zapomniałeś bądź nie masz już potwierdzeń wpłat. Nader często zdarza się że firma windykacyjna typuje losowo osoby które mogą mieć cokolwiek wspólnego z jakimś „dłużnikiem” który zmarł i próbuje znaleźć na siłę spadkobierców (szczególnie pozdrawiamy BEST S.A. z Gdyni). Od Ciebie teraz zależy czy wpadniesz w zastawione na Ciebie sidła. Firma windykacyjna totalnie nie ma pojęcia czy adres posiadany przez nią jest prawidłowy. Czasem nie posiada wszystkich danych. Wystarczy jednak że zadzwonisz do niej aby wyjaśnić sprawę i „zweryfikujesz” się numerem PESEL, podasz imię i nazwisko i „dla potwierdzenia” adres. Wówczas taka instytucja ma już komplet informacji które potrzebuje aby wytoczyć ewentualne powództwo. Robią to te firmy nad wyraz niechętnie bo po pierwsze: to dodatkowe koszty, a po drugie: może się trafić świadomy „dłużnik” i wnieść sprzeciw. A dowody na istnienie roszczenia mają słabiutkie. Ale o tym innym razem. Niemniej jednak, jeśli podejmiesz dyskusję, to spotkasz się z kolejnymi mitami
Fakt: Każde żądanie trzeba udowodnić. Pismo nie dowodzi roszczenia. To tylko powtórzenie twierdzenia ze firmie windykacyjnej się coś należy. Nawet jak ma ładną pieczątkę.
Mit 2 – jesteś nam winien koszty sądowe
Oczywiście. Nie wnieśliśmy powództwa ale koszty nam się należą. Dlaczego? A bo tak wpisaliśmy sobie w systemie. I co pan zrobisz? Nic pan nie zrobisz. Jeśli podjąłeś dyskusję z nimi, to zapewniamy Cię że przy każdej rozmowie z konsultantem żądana kwota będzie zupełnie inna. Odnosimy czasami wrażenie że te kwoty tam pojawiają się losowo. Zresztą rozmowa z dowolną FW przypomina trochę rozmowę ze ślepym o kolorach. Ty pytasz się skąd jest zadłużenie, a w odpowiedzi słyszysz „to znaczy że odmawia pan(i) spłaty”. Lub podobne teksty, zresztą na jedną modłę. Tutaj nie chodzi o porozumienie tutaj chodzi abyś zapłacił „dług”. A czy on istnieje? A kogo to obchodzi?
Fakt: zwrot kosztów sądowych i zwrot zastępstwa procesowego należą się stronie która proces wygra. I są zasądzane przez Sąd a nie wynikają z widzimisię firm windykacyjnych.
Mit 3 – jutro rozpoczynamy egzekucję komorniczą
Kolejna ciekawostka. Nie mamy nakazu zapłaty, albo mamy nakaz nieprawomocny, ale jutro składamy wniosek do komornika (pozdrawiamy GetBack S.A.). Otóż tak się składa że komornik może i rozpocząłby egzekucję na wniosek firmy windykacyjnej, tyle tylko że do tego jest potrzebny prawomocny nakaz zapłaty zaopatrzony w klauzulę wykonalności. Jeśli takiego kwitu nie ma, to niestety nie ma takiej siły aby egzekucja mogła się rozpocząć. Chyba że jakaś firma posiada windykatora terenowego i ma jego na myśli. Z tym że o tym co taki windykator może już pisaliśmy tutaj.
Fakt: komornik nie rozpocznie egzekucji bez tytułu wykonawczego.
Mit 4 – zawiadomimy prokuraturę
Dosyć prymitywny straszak, ale niektóre firmy windykacyjne stosują go namiętnie. Otóż wmawiają „dłużnikom” że to iż nie spłacili rzekomego długu nosi znamiona przestępstwa. Konkretnie oszustwa z artykułu 286 kodeksu karnego. Cóż. Póki co za, długi w naszym kraju się do więzienia nie wsadza. Zaś udowodnienie oszustwa komukolwiek w takiej sytuacji graniczyłoby z cudem.
Fakt: 99,9% spraw kierowanych przez firmy windykacyjne do prokuratury kończy się umorzeniem postępowania.
Mit 5 – umorzymy Ci część zadłużenia.
Oprócz kija musi być również marchewka. A to rzeczywiście „pański” gest. Kupiliśmy „dług” za 5% jego wartości nominalnej, napompujemy go „kosztami sądowymi”, odsetkami, odsetkami od odsetek. I z kwoty powiedzmy 200 zł, robi się 2000 zł, z czego połowę łaskawie umorzymy. Ale pod warunkiem że wpłacisz to najpóźniej jutro. I wiecie co się dzieje? Istnieje cała grupa ludzi którzy grzecznie płacą żądaną kwotę. Przypominamy. Kwotę nieudokumentowaną niczym. Po prostu ktoś napisał list, „dłużnik” się zgłosił, uznał że „dla spokoju” zapłaci. I wiecie co? Na tym się nie kończy. Bo nagle okaże się że w systemie zostały jeszcze jakieś dodatkowe „koszty”. Albo wpłata została zaksięgowania dzień później i umowa już nie obowiązuje. Kiedy zapłacisz resztę?
Fakt: nie ma żadnego umorzenia. To tylko wstrętna manipulacja.
Mit 6 – dogadajmy się i zawrzyjmy ugodę
To najgorsze co możesz zrobić. Raz złożonego pod ugodą podpisu już nie cofniesz. A taka „ugoda”? Cóż. Ugoda to co do zasady wzajemne ustępstwa. Dziwnym jednak trafem te ustępstwa ponosi jedynie rzekomy „dłużnik”. Pisaliśmy o tym zresztą tutaj. Przede wszystkim jednak uznaje on swój „dług”. Jeżeli teraz tylko spóźnisz się chociaż o jeden dzień z płatnością (a takie są owe ugody najczęściej), to firma windykacyjna nie potrzebuje absolutnie żadnych więcej papierów. Wystarczy to co podpisałeś. I podstawa do wydania nakazu zapłaty jest.
Fakt: podpisana ugoda zobowiązuje i nie ma od tego odwołania.
Zatem reasumując. Każdy ma wolną wolę i może robić co chce. Ale korzystanie ze swoich praw nie jest przestępstwem. Nie każdy kto żąda zapłaty jest do tego uprawniony. I to on musi udowodnić swoje roszczenie. A z tym wcale nie jest tak łatwo. A więc nie dajcie się zastraszyć i zmanipulować. Dla firm windykacyjnych nie jesteście ludźmi. Jesteście PESELEM z kwotą.