ANTYWINDYKACJA

ANTYWINDYKACJA

PRAWO SPADKOWE

PRAWO SPADKOWE

UPADŁOŚĆ KONSUMENCKA

Z pamiętnika antywindykatora – PKO BP przegrywa sprawę

Podziel się:

Wstęp

Niejednokrotnie mówi się, że banki to instytucje zaufania publicznego. Z naszego doświadczenia wynika, że może to i jest prawda. Ale raczej umiejscowiona w okolicach tej trzeciej, odkrytej przez księdza Józefa Tischnera. Kiedy więc bankowiec twierdzi, że coś mu się należy, zawsze warto to zbadać nader dokładnie i się nie poddawać. Ale najlepiej chyba opowiedzieć to początku. Sprawa bowiem zaczęła się jeszcze w 2016 roku.

Na początku była umowa

Otóż nasz klient dawno, dawno temu, podpisał umowę o prowadzenie rachunku bankowego w placówce PKO BP S.A. Następnie nienachalnie z niego korzystał. Coś tam wpłacał, coś wypłacał, gdzieś coś przelewał, wpływało wynagrodzenie. Ot jak zwykle. Nic takiego się nie działo. Było to jeszcze w czasach, kiedy bankowość internetowa raczkowała, wypłaty z bankomatów były na „gębę”, czyli do limitu zapisanego na karcie, zaś bankomaty zbiorczo raportowały transakcje. Tak jakoś raportowały, że powstało

Saldo

Sprytnie ukryło się na jakimś „technicznym” rachunku, doliczały się do niego odsetki i różnego rodzaju kwoty. Najczęściej losowe. Nikt nic o nim nie wiedział, nigdzie nie było widoczne. Ot, taka magia. Klient normalnie korzystał z rachunku, w banku zmienił się system transakcyjny, potem zmienił się drugi raz. Po tym drugim razie klient wypowiedział umowę rachunku bankowego, a ta uległa rozwiązaniu zgodnie z dyspozycją. Przynajmniej tak sądził klient. Po tej operacji – znienacka – saldo objawiło się w całej okazałości na głównym rachunku, który jednak „nie dał się zamknąć”. Okazałość wynosiła dokładnie -16 274,85 zł. Bo tak. Nieco ponad szesnaście tysięcy złotych „debetu”. Taka była „należność” banku. I to należność natychmiast wymagalna, bo było to „niedopuszczalne saldo debetowe”. Bankowcy bardzo szybko znaleźli

Rozwiązanie problemu

Zaiste w banskterskim stylu. Przypomnieli sobie, że klient się przeprowadził. Zatem najrozsądniejszym rozwiązaniem było wysyłać wezwanie do zapłaty na nieaktualny adres. Niczym w sumie nie ryzykowali, bo przecież każdy może się pomylić. Gdyby klient dostał list, to może wtedy udałoby się coś wyjaśnić. Ale nie. Po bezskutecznym upływie terminu banksterzy złożyli pozew i klient został poczęstowany nakazem zapłaty z e-sądu. Złożyliśmy od niego skuteczny sprzeciw i sprawa została przekazana do sądu rejonowego. Ku naszemu jedna zdumieniu, Sąd I instancji nie podzielił naszego poglądu, iż jedyną winę za zaistniałą sytuację ponosi bank. Zapadł wyrok zasądzający zgodnie z żądaniem pozwu.

Pozostało nam zatem zadziałać. Po krótkiej naradzie złożyliśmy

Apelację od wyroku

O tym, że sprawa nie była taka oczywista niech świadczy fakt jak długo od złożenia apelacji była procedowana. Niemniej jednak nasze argumenty zostały uwzględnione i rzekomy dług został zamordowany skutecznie. Po ponad dwóch latach walki, Sąd Okręgowy w Gliwicach oddalił w całości powództwo:

Zanim z kimkolwiek porozmawiasz, czy podpiszesz jakąkolwiek ugodę, skontaktuj się z nami

Pozwól sobie pomóc, wypełnij formularz

ponieważ

„…nie każda sytuacja, która wydaje się beznadziejna, jest nią w rzeczywistości…” Wyrok SN z dnia 3 lutego 1986 I KR 446/86

Zespół Kancelarii INLET

Podziel się:
Zadzwoń