O metodzie „na policjanta”…
Masz problem z natarczywymi działaniami windykacji? Koniecznie przeczytaj. Nie zawsze to co się nam mówi jest prawdą…
O metodzie „na policjanta”. Historia pani Kowalskiej
Nie za górami, nie za lasami, w małym miasteczku, mieszka pewna starsza pani. W jej małym mieszkaniu jest cicho, spokojnie i przyjemnie. Gdy tylko jest ładna pogoda, lubi jednak wychodzić na krótkie przechadzki po najbliższej okolicy. A że lubi też pogadać z sąsiadkami, czasem zaprasza je do swojej izdebki. Wówczas częstuje koleżanki filiżanką aromatycznej kawy lub herbaty i sporymi kawałkami domowego ciasta z owocami.
Ale nawet na błękitnym niebie od czasu do czasu pojawiają się czarne chmury. A także niespodziewane podmuchy wiatru, które potrząsają gwałtownie gałęziami drzew w każdym możliwym kierunku. W końcu nadchodzi także ulewny deszcz. Za oknami robi się ciemno. I właśnie w taki ponury dzień miała miejsce pewna nieprzyjemna historia…
Pewnego razu, Kowalska, siedząc samotnie przy stoliku, sączyła ulubioną owocową herbatę – w towarzystwie ulubionej książki. Jednak po jakimś czasie było już zbyt ciemno w pokoju, aby czytać powieść bez włączonego światła. Z książką w dłoni, podeszła do okna.
Wtem wiatr wzmógł się, deszcz zaczął dudnić o parapet i rozległ się przerażający huk. Grzmoty i błyskawice przeszyły niebo, przyprawiając starszą panią o szybsze bicie serca. Powieść upadła na podłogę. Kobieta podniosła książkę i dopiero po pewnej chwili wróciła do lektury – przy zapalonym świetle. Między kolejnymi uderzeniami piorunów Kowalska usłyszała pukanie do drzwi. Bez namysłu otworzyła. W korytarzu stał postawny mężczyzna, całkiem zwyczajnie ubrany. Nieznajomy stwierdził, że jest policjantem i że stara się wyjaśnić pewną sprawę…
Niczego nie podejrzewając, kobieta nieroztropnie zaprosiła jegomościa do mieszkania. Jej pozytywne nastawienie do innych ludzi i życzliwość nie pozwalały przypuszczać, że ktoś mógłby stanowić dla niej jakiekolwiek zagrożenie. Nie pomyślała o tym, aby poprosić mężczyznę o okazanie służbowej legitymacji.
Jakież było zdziwienie Kowalskiej, kiedy „policjant” zaczął ją straszyć przegraniem sprawy w sądzie, w końcu także tym, że i tak przyjdzie komornik. Pojawiły się groźby, o których lepiej nie pisać… Na nic zdały się krzyki starszej pani. Nie mogła dojść do głosu.
Po dłuższym czasie wyjaśniło się, że nieznajomy nie był przedstawicielem wspomnianego organu państwowego. Okazało się, że ów mężczyzna był pracownikiem firmy windykacyjnej…
Jaki jest morał tej historii? Przede wszystkim warto sprawdzić, kto czeka za drzwiami, nim naciśniesz klamkę. Od czegóż jest wizjer w drzwiach? Ano po to, żeby z niego korzystać! Przed wpuszczeniem obcej osoby podającej się za funkcjonariusza warto skontaktować się z Policją (korzystając z numeru alarmowego lub numeru konkretnej jednostki policji) i zapytać, czy ktoś został oddelegowany, aby się z Tobą skontaktować. Podczas rozmowy telefonicznej musisz podać rozmówcy dane osobowe i numer identyfikacyjny. Warto wiedzieć, że nawet jeśli stróż prawa jest w stroju cywilnym, musi podać swoje imię i nazwisko, okazać służbową legitymację i posiadać policyjną odznakę.
Zespół Kancelarii INLET
Zachęcamy też do przeczytania naszych odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania.
Zanim z kimkolwiek porozmawiasz, skontaktuj się z nami
Pozwól sobie pomóc, wypełnij formularz
„…nie każda sytuacja, która wydaje się beznadziejna, jest nią w rzeczywistości…” Wyrok SN z dnia 3 lutego 1986 I KR 446/86